PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Rekomendacje

Z wizytą u Olgi Boznańskiej

Magda Huzarska-Szumiec
Rekomendacje Magda Huzarska-Szumiec

Co Boznańska myślała o Krakusach?

Macie ochotę wpaść do Olgi Boznańskiej? Ot tak, zwyczajnie, bez zapowiedzi odwiedzić artystkę w pracowni, albo w domu, gdzie znajdują się ważne dla niej przedmioty, książki, lusterka, portfeliki,  figurki, karty do gry… Możecie to zrobić, wybierając się do Gmachu Głównego Muzeum Narodowego w Krakowie, w którym otwarto wystawę „Boznańska kameralnie”. Wystawę dość nietypową, bo pozwalającą poznać nie tylko twórczość artystki, ale też jej prywatność.

Kuratorka Urszula Kozakowska-Zaucha stworzyła zwiedzającym wręcz domowe warunki. Od samego początku mamy wrażenie, że nie znajdujemy się w przestrzeni muzealnej, tylko w salonie, który niedawno opuściła malarka. Przypomina on wnętrza krakowskich domów, nieco ciemnych, gdyż mieszkańcy nigdy nie byli zbyt rozrzutni i na świetle oszczędzali. Stoją tu należące do malarki stylowe meble, bibeloty, drobiazgi, a zgrabny manekin prezentuje jej perkalową spódnicę, halkę zakładaną pod suknię, kamizelkę i paski skórzane. Patrząc na ten strój, przychodzi do głowy myśl, że nie dawał on zbyt dużej swobody ruchów noszącej go kobiecie. A może takie skojarzenie nasunęło mi się przez znajdujący się w pobliżu niego obraz o wymownym tytule „Klatka z ptakami”?

Choć przecież Olga Boznańska nie należała do osób, które pozwoliłyby sobie ograniczyć wolność i dać się wbić się w sztywny gorset mieszczańskich konwenansów. Świadczy o tym historia z Józefem Czajkowskim, którego portret i listy są prezentowane na wystawie. To mogła być jej miłość życia. Spotkali się w Monachium, gdzie obydwoje studiowali malarstwo. Olga nazywała go little pig, czyli prosiaczkiem, i była w stanie poświęcić dla niego wiele. Choć nie wszystko, a na pewno nie swoją sztukę. Dlatego kiedy Józef dostał posadę w Krakowie w biurze architektonicznym, nie zdecydowała się wrócić z nim pod Wawel. 

Zresztą o Krakowie miała jednoznaczną opinię. Możemy ją poznać pod koniec „salonowej” części wystawy, którą wyraziła w liście do ojca wysłanym w 1896 roku: „Już teraz mogę jechać do Krakowa bez obaw, do tej chwili trzęsłam się na samą myśl wpadnięcia w ręce całej tej zgrai, która mi moje swobody i wyobrażonego szczęścia zazdrości. Wiem, że Tatuś mi wziął za złe mój list, ale Tatuś nie ma wyobrażenia, do jakiego stopnia ludzie w Krakowie są mi antypatyczni”.

Trudno się dziwić temu stwierdzeniu, gdy wie się, jak pod Wawelem traktowano twórczość Boznańskiej. Jacek Malczewski nazwał ją „zakopconym sadzą malarstwem” , jakimiś kolorowymi łatkami, bez kośćca. Matejko z Siemiradzkim też nie byli lepszego zdania. Nawet kiedy doceniono ją za granicą, Edward Raczyński, wypowiadając się na temat wystawy światowej w Paryżu, oświadczył: „Obrazów zupełnie złych tam nie będzie, (chyba żeby Boznańskiej Matkę z dzieckiem wystawili)”.

Dziś trudno nie docenić innowacyjności sztuki artystki, talentu, który sprawia, że jej obrazy wciąż robią na nas wrażenie. Jak wielkie, możemy się przekonać wchodząc do kolejnej, tym razem pełnej światła i powietrza przestrzeni. Skojarzyć się może ona ze słoneczną amfiladą, na którą można było od czasu do czasu także natrafić w krakowskich mieszkaniach. Zawisły w niej portrety, których artystka wykonała w życiu sporo. Te, które teraz możemy oglądać są szczególne, gdyż większość nie była wcześniej udostępniana szerszej publiczności.

Warto przyjrzeć się dokładnie przedstawionym na nich ludziom, a szczególnie ich oczom, w których kryje się cała o nich prawda. Boznańska doskonale sobie z tego zdawała sprawę. W końcu tak pisała w jednym z listów do Julii Gradomskiej w 1909 roku: „Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą, są uczciwe, pańskie, nie ma w nich małostkowości, nie ma maniery, nie ma blagi. Są ciche i żywe i jak gdyby je lekka zasłona od patrzących dzieliła. Są w swojej własnej atmosferze”.

Przekonajcie się o tym sami. Wystawę „Boznańska kameralnie” można oglądać do 2 listopada 2025 r.

Ilustracja: fot. Anna Olchawska, materiały prasowe MNK