PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Spotkanie

Potrzebni niepotrzebni: Kiedy haft staje się sztuką

Anna Petelenz
Spotkanie Anna Petelenz

Artystka-hafciarka Małgorzata Samborska odpowiada: Może wtedy, gdy jest w nim opowieść? A może wtedy, gdy ja decyduję, że to sztuka, a nie hobby? Granica jest płynna.

Często patrzy się na haft tylko jak na dekorację. Podobnie jak na twórczość dzierganą pod kątem jej użytkowości.
Tak rzeczywiście bywa w przypadku całej tak zwanej textile art. Haft może być formą rysowania albo szkicowania, może być formą projektowania graficznego, ilustracji czy formą aktywizmu. Może być dziełem sztuki. O funkcji terapeutycznej też wiele można powiedzieć. Na warsztatach, które prowadzę,
widzę, że dla każdego jest to coś innego.
A jakie twórczynie i twórców haftu sama oglądasz?
Monika Drożyńska, Ewa Cieniak, Jagdeep Raina, Cayce Zavaglia i Gareth Brookes – który tworzy niesamowite komiksy. Haftuje kilkadziesiąt stron opowieści, skanuje i zdjęcia sprzedaje w formie książek-albumów. Niezwykła rzecz.
Jak się zaczęła Twoja historia z haftem?
Już w dzieciństwie haftowałam – za namową mamy albo babci. Drugie spotkanie z haftem miałam pod koniec studiów. Znalazłam program, który przerabiał zdjęcia na haft krzyżykowy. Najpierw haftowałam fotografie, a potem fragmenty graffiti, co już było mi bliższe, bo było połączeniem grafiki i słowa. Potem
trafiłam do krakowskich „Złotych rączek” – czyli szkoły, kolektywu hafciarskiego zapoczątkowanego przez Monikę Drożyńską.
A potem…?
A potem zaczęłam haftować własne prace – hasła reklamowe, teksty z Tindera. Lubię sentencje. Używam kolorowych tkanin jako bazy i tak powstają moje prace. Pokazywałam je na Biennale Tkaniny Artystycznej w Poznaniu, na wystawie indywidualnej w Tarnowie i Warszawie.

Prowadzisz też warsztaty hafciarskie.
I zajęcia otwarte, na które każdy może przyjść i haftować obok innych. Na warsztatach zawsze są trzy wątki – nauka technikaliów, szukanie własnego języka artystycznego i spotkanie.
Czy rosnąca popularność haftu i sztuki rękodzieła jest odpowiedzią na nasze wirtualne, często osamotnione codzienności?
W czasie pandemii na pewno był gwałtowny wzrost ku wszelkim aktywnościom, które odciągają ludzi od ekranu. Haft i rękodzieło to magiczne zajęcia, które dają widoczny, konkretny efekt. To pozytywnie wpływa
na poczucie sprawczości. To też takie współczesne „darcie pierza”, szansa na kontakt ze społecznością, której rzeczywiście często dziś brakuje. Malarstwo czy rzeźbę trudno transportować na spotkanie, a haft można ze sobą zabrać. To twórczość, która lubi towarzystwo, rozmowę, wspólnotę.
Jakie masz marzenia artystyczne?
Uwierzyć, że jest i dla mnie miejsce w świecie artystycznym. No i może własna pracownia? W Krakowie przydałaby się też galeria sztuki haftu. Takie drobiazgi.
A sztuka haftu – jak widzisz przyszłość?
Tak jak kiedyś była moda na sportowe benefity pracownicze, a potem szkoleniowe – tak teraz na arenę wkracza… haft. Sama już by łam zapraszana do takich zajęć, to nurt corporate art therapy. Doceniamy kreatywność i skupienie idące za rękodziełem. Mnie się jednak też trochę marzy powrót do korzeni – znajomość dawnych nurtów hafciarskich, także lokalnych. Urzekają mnie też osobiste tradycje związane z haftem, jego obecność przy rytuałach. Na Białorusi noworodkom dawało się ręcznik obrzędowy z haftowanym wzorem. Przy dużych okazjach dodawało się tam nowe hafty. I owszem – z tą tkaniną kładło się do trumny.

Ilustracja: Małgorzata Samborska

Tekst ukazał się w miesięczniku „Kraków i Świat” Nr 05 (233) rok XX Maj 2024.

A najnowsze numery naszego magazynu kupisz TUTAJ.