PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Spotkanie

Potrzebni niepotrzebni: Edith Steyer

Anna Petelenz
Spotkanie Anna Petelenz

Edith Steyer – niemiecka artystka, klarnecistka i kompozytorka o swoim pobycie w Krakowie.

Anna Petelenz. Saksofonistka, klarnecistka, kompozytorka. Czyli kto?

Edith Steyer: To się zmieniało przez lata. Najpierw była saksofonistka. Zwłaszcza gdy studiowałam jazz w Austrii. Tak najczęściej grałam. Kompozytorką zawsze byłam na drugim miejscu.
W ostatnich latach coraz częściej grywam na klarnecie, mieszam też chętnie instrumenty podczas występów. Klarnet ma ogromny potencjał! Można go na przykład zupełnie rozłożyć na części.

To sporo czasu i etapów. Jak zmieniała się publiczność przez te lata?
Muszę pomyśleć… Bardzo odeszłam od moich początków, czyli jazzu. Dziś gram głównie muzykę improwizowaną lub eksperymentalną i to rzeczywiście jest inna publiczność. Myślę, że młodsza. Grywam z noisowymi grupami w Berlinie, mamy więc alternatywną widownię!

Co jest najlepsze i najtrudniejsze w życiu muzyka?
Najlepsze są chwile, gdy wszystkim się chce – gdy gramy dobrą muzykę w zgranym towarzystwie. Uwielbiam być częścią sceny muzycznej w Berlinie, to jest wspaniałe! Bo to nie tylko występy – to relacje, spotkania, całe życie. Trudna jest organizacja. Niekończące się łączenie życia niezależnej artystki z uczeniem w szkołach, byciem matką, kuratorką, pracami domowymi, a nawet ogrodem i podatkami (śmiech).

Czyli dwa światy. Widoczny (scena) i niewidoczny (gdzieś skupiony wokół domu). Rozumiem to. Ale odnośnie do tego, co widoczne: da się muzykę współczesną wyciągnąć z bańki dostępnej tylko dla wytrawnych odbiorców?
Prawda jest taka, że zazwyczaj gram dla małej publiczności. Ale mam korzenie w jazzie i muzyce klasycznej, czasem więc zdarza mi się zaszaleć i zagrać coś, co ma melodię lub rytm. Zależy od projektu. Unikam takiego „artystowskiego” podejścia, że trzeba X lat studiów, by czegoś posłuchać. Mam korzenie w robotniczej rodzinie, wyrosłam w muzyce folkowej. Wielu kompozytorów Nowej Muzyki łączy noise z łagodniejszymi, „jadalnymi” fragmentami.

A co słychać teraz w Berlinie? Czy miasto wspiera takich twórców jak Ty?
Berlin to wspaniałe miasto! I coraz większe. Coraz więcej ludzi, artystów, muzyków tu przyjeżdża. To ożywia i przytłacza jednocześnie. Konkurencja jest ostra, trzeba strasznie ciężko pracować – i muzycy zza granicy rozumieją to lepiej od berlińczyków. Lubię jednak, że możemy się od siebie uczyć, a czasem i zaprzyjaźnić.

A najlepsze w Berlinie jest…
Ciepłe popołudnie. Rower. Przejażdżka po Neukölln albo Wedding. Można się sycić różnorodnością, kolorami, życiem.

Jak Ci się podobał pobyt w Krakowie?
Zagraliśmy z Franciszkiem Araszkiewiczem udany koncert w Subterii. Będę ciepło wspominać poranki rezydencyjne w Momentum Gallery. Zagrałam też w klubie Baza. Fajne macie miasto!

Wyobraźmy sobie, że masz nieograniczone możliwości. Co robisz? Gdzie jedziesz, z kim grasz?
Nie wiem! Nie interesuję się sobą tak bardzo (śmiech). W przyszłym roku planuję urlop i wyjazd do Meksyku. Ale może odwiedziłabym przyjaciół w Egipcie? Albo pojechałabym do Etiopii. No i Indie – tam zawsze warto pojechać.

Fotografia: Sergei Gavrylov

Wywiad jest uzupełnioną wersją rozmowy opublikowanej na portalu niemuzeum.pl i ukazał się w miesięczniku „Kraków i Świat” Nr 12–01 (228–229) rok XIX–XX Grudzień 2023 / Styczeń 2024.

A najnowsze numery magazynu znajdziesz TUTAJ.