
Polska według Wajdy
Wiem, że nie zasłużyłem na tę nagrodę, ale gdy przez telefon zostałem zapytany, czy ją przyjmę, to odpowiedziałem słowami piosenki, którą śpiewała Krysia Zachwatowicz: „Taki głupi, to ja już nie jestem…”.
Ta odpowiedź narzucała mi się dlatego, że przyjaźń z Andrzejem zawdzięczałem w dużej mierze Krysi. Dla mnie Krysia i Andrzej to była jakby jedna całość. Andrzej był genialnym artystą, a Krysia była jakby filarem jego orientacji w świecie politycznym, ale też w świecie politycznej aksjologii. W tej materii Krysia była niezrównanym termometrem tego, co można, a czego nie należy. Miałem zawsze poczucie, że Andrzej Wajda, to wielki opowiadacz polskich losów, począwszy od Kanału, który był w centrum polskich sporów o powstanie warszawskie, o dramat tego powstania. Świadectwem były takie filmy jak Lotna czy Popiół i diament. Dramat Polski bezsilnej wobec najazdu hitlerowskiego, ale nie kapitulującej. Wreszcie Popiół i diament, film, który wyprzedził o dekady polskie spory czy rozmowy o tak zwanych żołnierzach wyklętych. Ciekawe, że ci, którzy się odwołują do tego określenia, nie sięgają do filmu Andrzeja, który był klasyką światową. Lotna to pożegnanie z mitem II RP. Potem Popioły, film, który był głosem w debacie o polskiej historii, a jednocześnie nie był to film robiony ku pokrzepieniu serc. Został zaatakowany z pasją przez polskie skrzyżowanie bolszewizmu i faszyzmu, tak zwanych moczarowców. Prasa PAX-owsko-bolszewicka znęcała się nad tym filmem, że jest antypolski, wrogi Polsce. Żeromskiego tymi samymi argumentami atakowali endecy w dwudziestoleciu. Popioły to film, do którego wracam. I bardzo wiele mądrych rzeczy mówi mi o polskiej tożsamości i o tym, jak należy się rachować z własną historią. Filmy Iwaszkiewiczowskie: Brzezina, Panny z Wilka – opowiadają nam, jak można widzieć siebie poza kleszczami obowiązujących ideologii, dogmatów czy sloganów. Wreszcie jeden z najświetniejszych, moim zdaniem, filmów na podstawie powieści Reymonta. Opowieść o trzech mieszkańcach Łodzi – Polaku, Niemcu i Żydzie – którzy chcą robić biznes: Ziemia obiecana. Ten film w sposób idiotyczny, kretyński został oskarżony o antysemityzm. Sam brałem udział w sporach na ten temat na łamach prasy francuskiej. Andrzej bowiem był zaprzeczeniem poddaństwa polskiemu nacjonalizmowi, autorytarnemu populistycznemu dążeniu do dyktatury mentalnej i politycznej. Ale także był zaprzeczeniem tego wizerunku Polski, jaki chcieli nam narzucić – powiem to ostrożnie – niektórzy przedstawiciele niektórych środowisk żydowskich, które usiłowały lepić Polaka wedle kryteriów: Polak równa się antysemita. Sam napisałem w „Mondzie” polemikę z artykułem z „Mondu – Andrzej się śmiał bardzo, jak mu to pokazywałem. Andrzej kiedyś zadzwonił do mnie i to jest dla mnie paradoksalne zwieńczenie dzisiejszego wieczoru. Mówił: wydają opus magnum moich filmów, dwa tomy albumowe. Masz do tego wstęp napisać. Ja się przeraziłem. Mówię: Andrzej, ja tego nie mogę zrobić. Po pierwsze nie znam się na filmie, po drugie się nie znam na wazelinie. On na to: nie szkodzi, napisz co będziesz chciał. Usiadłem, obejrzałem wszystkie filmy Andrzeja i zostało mi na końcu przekonanie, że Andrzej był artystą, coś takiego miał Żeromski czy Wyspiański, że miał genialną intuicję, genialnie diagnozował językiem swojego artyzmu sytuację, w której żyliśmy. Krajobraz po bitwie – to była przecież jego odpowiedź na Marzec, na antysemicki Marzec. Podstawą scenariusza było opowiadanie Tadeusza Borowskiego, ale to jest opowieść o Polsce w pułapce, o Polsce w pułapce nieustannie właściwie od 1939 roku. To powraca w filmie o Katyniu. Ta scena na moście, gdzie jedni uciekają od Niemców na stronę sowiecką, drudzy na stronę niemiecką. Andrzej genialnym okiem artysty wyczuwał, gdzie są te pułapki polskiej historii. Często tragiczne. W filmie Bez znieczulenia znakomicie pokazywał całą sytuację mentalną intelektualisty w PRL-u, który chce być uczciwym artystą i pisarzem, moim zdaniem to był silny rys autobiograficzny, Andrzej opowiadał tam o swoich dylematach, ale też o rodzącej się niezależnej opinii publicznej, o rodzącej się opozycji. Mówiłem już o Katyniu, ale muszę tu powiedzieć jednak, że to, co u Andrzeja podziwiałem zawsze, to z jednej strony Dantona, opowieść o tym, jaka jest logika i mechanizm rewolucji. Andrzej pokazał Francuzom coś, czego oni sami sobie nie mieli odwagi pokazać. Z drugiej zaś strony inną twarz rewolucji, bardziej dosłowną, to jest Człowiek z marmuru. To jest Człowiek z żelaza i to jest film o Wałęsie. Niesłychanie ważne wydaje mi się to, że w tych filmach Andrzej nie kamufluje własnej biografii. W Człowieku z marmuru jest przebitka paradokumentu socrealistycznego, gdzie on się sam jakby identyfikuje z tą częścią losu własnego pokolenia, które chce stanąć w prawdzie wobec swoich widzów, słuchaczy, obserwatorów. Ten film też był bardzo źle przyjęty, co opisuje w swoim dzienniku minister Tejchma. I oczywiście zarówno temu filmowi, tak jak Popiołom Andrzeja, można postawić ten sam zarzut: że to jest ta pedagogika wstydu – tak to nazywają zwolennicy partii, której lider opuścił sejm, kiedy sejm chciał hołd Andrzejowi Wajdzie po jego odejściu. Jeden poseł opuścił wtedy sejm. I on zostanie zapamiętany choćby przez ten gest. Myślę dzisiaj o tym, jak Andrzej by odpowiedział jako artysta na to, czego jesteśmy świadkami. Tego czegoś niesłychanego, cośmy oglądali w telewizorach, w jaki sposób prezydent Ukrainy został potraktowany w Gabinecie Owalnym przez prezydenta Trumpa. Jak prostackie, wyposażone w chamstwo, w brutalność, w imperialną mentalność nowe formy polityków, które stają się dopuszczalne nagle, dotąd były niedopuszczalne. Myślę, jak Andrzej by odpowiedział na to. Nie robił filmów, poza Dantonem, z takiej perspektywy. Otóż nie. Moje przekonanie o genialnej intuicji Andrzeja ma potwierdzenie dzisiaj. Trzeba namówić władze telewizji, żeby to puścili i jeszcze raz obejrzeć: spektakl telewizyjny Andrzeja Bigda idzie! W tym spektaklu zobaczymy, jak cham w polityce próbuje przewracać świat do góry nogami. To jest genialny spektakl. Moim zdaniem nabrał on dzisiaj ogromnej aktualności. Natomiast myśląc o tym, gdzie się znajdujemy jako społeczeństwo, jako naród, jako kraj – między Trumpem a Putinem – to myślę, że ta scena z Katynia, gdzie jedni uciekają w jedną stronę, drudzy w drugą, że to jest jakieś paradoksalne nawiązanie do tego, co wiemy z historii o pakcie Ribbentrop–Mołotow. To, co mówię, nie jest wesołe, ale myślę sobie, przyglądając się wyczynom Trumpa i zbrodniom Putina, że trzeba tu użyć języka metafizycznego. W Ewangelii według św. Mateusza czytamy: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach”.
Warto dzisiaj na nowo oglądać filmy Andrzeja Wajdy, które może nie powiedzą nam, co będzie ze światem, ale powiedzą, co z nami może być, jeżeli nie zachowamy podstawowej wierności naszym wartościom. Andrzej uczył nas, jak patrzeć na naszą historię i jak być godnym tego, co w naszej historii było godne szacunku. I jak umieć odwrócić się od tego, co w naszej historii było szacunku niegodne.
Dziękuję Państwu za uwagę.
*
Słowo laureata wygłoszone podczas uroczystości wręczenia Adamowi Michnikowi w Krakowie Nagrody im. Andrzeja Wajdy w marcu 2025 roku.
W 2018 roku Fundacja Kyoto–Kraków Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz ustanowiła Nagrodę imienia Andrzeja Wajdy za wybitną działalność w duchu solidarności społecznej. Jej laureatami z poprzednich lat są Jerzy Owsiak (2018), Adam Wajrak (2019), Janina Ochojska (2020), Dariusz Popiela (2021), Anna Dąbrowska (2022), Mariusz Turski (2023), Fundacja „Wolne Sądy” (2024).
Ilustracja: rys. na podst. Fot. Grzegorza Kozakiewicza