PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Subiektywnie

Po roku. Podsumowanie od Naczelnego

Witold Bereś
Subiektywnie Witold Bereś

Po roku szaleństwa.

Pada prasa papierowa. Nawet media profesjonalne zdychają pod fake newsami. Dobry youtuber ma zasięgi większe niż program TV. AI zastępuje prawdziwych autorów. Działy kultury w największych tytułach zostały zamienione na lifestyle. Duży tekst to często objętość posta na platformie X. Polska jak stare jabłko gnije w nienawiści dwóch obozów, które kleją łatki „słuszny-niesłuszny” nie tylko na życie społeczne, ale i kulturę. Rzeczywistość wirtualna zastępuje nie tylko poranną kawę z przyjaciółmi, ale nawet i wieczorny seks.

A co my proponujemy Wam? Gruby żurnal. Druk. Elegancki papier. Wysmakowane okładki i ilustracje tworzone przez artystów. Eseje o objętości małych książek i wywiady, a w istocie Rozmowy, które trwają tak, jakby czas się zatrzymał w belle epoque. No kultura pod najrozmaitszymi postaciami…

Tak: aby w takich czasach decydować się na taki periodyk i to bez zapewnienia stałych sponsorów – trzeba być naiwniakiem albo wariatem. Ale, jak pisał Chesterton na początku wieku XX, „Szalony nie jest ten, kto utracił rozum. Szalony jest ten, kto nie ma już nic, oprócz samego rozumu.” A na szczęście my mamy Was, drodzy Czytelnicy. Nie jest nas tak mało. (I może być nas więcej – do końca stycznia można jeszcze nas zaprenumerować na cały rok, zapraszam!).

*

Rok temu, po dwudziestu latach ukazywania się w rozmaitych miejskich instytucjach kultury po patronatem Miasta Krakowa, „Kraków i Świat” (KRKiS) przeszedł w prywatne ręce – jego właścicielem została Fundacja Świat ma Sens, prowadzona przez ponad piętnaście lat przez grupę przyjaciół, w tym niżej podpisanego. Robimy filmy, piszemy i wydajemy książki, kochamy artystyczne imprezy. Teraz doszedł do tego tytuł prasowy.

Dlaczego KRKiS wyszedł z podległości władzom miejskim?

Przede wszystkim – budżet miasta Krakowa, zwłaszcza ten przeznaczony na kulturę (a decydującą cechą KRKiS jest jego funkcja kulturalna, a nie medialna), był zagrożony. Zresztą Kraków nadal to lider rankingu pod względem całkowitego zadłużenia. A my chcieliśmy uratować tytuł.

Po drugie – w Sejmie RP zaczęły się toczyć prace nad ustawą zakazującą samorządom miejskim posiadania mediów. Na marginesie: to po części słuszne (o czym poniżej), ale boję się, że tym zakazem zostanie wylane dziecko wraz kąpielą. Bo nowoczesne miasto potrzebuje systemu informacji niezależnego od centrali: pokazały to lata 2015-2023 i konflikt rządu z samorządami dużych miast.

Po trzecie wreszcie – miasto tak naprawdę nie posiada narzędzi do robienia sprzedawalnych mediów. Nie tylko chodzi o ich niezależność (rzecz istotna), ale o sprawność zarządzania: każde duże miasto jest trochę jak Titanic, który widząc przed sobą górę lodową, musi powołać komisję specjalistów do walki z lodem i przeprowadzić przetarg na jego usunięcie. A nowoczesne media muszą działać tu i teraz – nawet, jeśli są dwumiesięcznikiem : )

*

Po roku samodzielnego działania udało się nam kilka rzeczy, wcześniej niemożliwych.

Jest nowoczesna strona internetowa (www.KrakowiSwiat.pl ). Jest cotygodniowy newsletter (https://krakowiswiat.pl/newsletter/). Zapraszamy na kanał video na YouTube (https://www.youtube.com/@krakowiswiat) – to jeszcze kuleje, ale w ciągu roku pojawi się tam pierwszy serial kulturalny! Są media społecznościowe (https://www.facebook.com/magazynkrakowiswiat ). Są wydania cyfrowe i jest sklep internetowy ( https://panaceumstudio.pl/p/magazyn-krakow-i-swiat-2026-prenumerata-cyfrowa/ – kupże e-wydanie, kup!). Jest wydawnictwo książkowe (polecam choćby debiutantkę Ney-Smiolarską https://panaceumstudio.pl/p/danuta-ney-smolarska-skrzydla-rozmowy-z-zegarem-ksiazka/). Jest przytulny pokoik redakcyjny i raz w miesiącu otwarte spotkania z kulturą. Są reklamodawcy i sponsorzy. Są wygrane konkursy ministerialne i nominacje do najważniejszej nagrody medialnej – Grand Pressu.

Oczywiście – nie ma etatów. I na wszystko brakuje (budżetu na rok 2026 nie ma i diabli wiedzą, kiedy go dopniemy). Ale są emocje, umiejętności, wola i zaangażowanie zespołu przyjaciół (dziękuję wam, moi drodzy!). No i jesteście wy – nasi czytelnicy.

Więc to się uda.

*

Są też kwasy. Pewien lokalny polityk, sfrustrowany pasmem porażek, opowiada półprawdy, licząc, że z tego utka swoją przyszłą kampanię wyborczą. Ale półprawdy zawsze składają się na kłamstwo.

Tak: miasto sprzedało Fundacji tytuł KRKiS za 15 tysięcy złotych płatne w reklamach. Po pierwsze – to i tak wyższa kwota niż głosiła zewnętrzna wycena tytułu, zrobiona jeszcze przed prezydenturą Aleksandra Miszalskiego. Po drugie – poza metafizyką tytułu nowy właściciel nie otrzymał nic: ani lokalu, ani bazy prenumeratorów, ani grosza. Po trzecie, najważniejsze – do rachunku po stronie zysków miasta trzeba dopisać ponad 900 tysięcy złotych – tyle kosztowało rocznie wydawanie tytułu, w tym trzy i pół etatu ludzi zatrudnionych dawniej przy KRKiS.

(A można byłoby też doliczyć do kosztów i to, że z chwilą przejęcia tytułu piszący te słowa, i mój zastępca, zostali osobami bezrobotnymi).

Czy mógł ktoś inny się starać o tytuł? Oczywiście: kto się naprawdę interesował kulturą krakowską – mógł, bo kłopoty pisma były powszechnie znane. Ale chętni jakoś się nie pojawiali. Nie dziwota: podczas spotkania komisji kultury miasta (dziękuję za zaproszenie) zażartowałem, że gdyby chcieć zachować charakter pisma, to musieliby startować w przetargu na Beresia. Nie zdążyli? Nic straconego: mogą założyć swój tytuł – pieniądze miastu wszak zostawiliśmy.

Starałem się to wszystko wytłumaczyć na posiedzeniu owej komisji, ale boję się, że są tacy, którzy z definicji są przeciwko temu co robimy.

Nic to: nie będziemy sarkać – widziały gały co brały, jest ryzyko, jest zabawa, albo piargi, albo sława.

A polityka sfrustrowanego, jeśli mu rzeczywiście zależy na kulturze Krakowa, zapraszamy do wykupienia prenumeraty.

(https://panaceumstudio.pl/p/magazyn-krakow-i-swiat-2026-prenumerata-krajowa-edycja-papierowa/ ).

*

Czy ambitniejsza kultura może zarabiać? Nie w warunkach europejskich, gdzie status urzędowy mają aż 24 języki, a na co dzień w użyciu jest jeszcze więcej. Wielość jest siłą naszego kontynentu, ale też kosztem – nie mamy jednolitego rynku amerykańskiego plus miliarda ludzi mówiących po angielsku.

Dlatego kultura musi być w Europie dotowana – inaczej po co było walczyć o wolność?

Ale to nie znaczy, że kultura powinna kompletnie powiesić się na klamce państwa. Jej dorobek rynkowy musi być rzetelny i jakoś sprawdzalny.

W przypadku KRKiS tym elementem sprawdzalnym jest rosnąca liczba prenumeratorów (a zaczynaliśmy od zera!).

*

Staramy się unikać doraźnej, bieżącej polityki i nie opowiadać się po stronie konkretnych ugrupowań. Wierzymy, że kultura – choć często ma swoją światopoglądową twarz – łączy. Zachwyt nad wierszami Jarosława Marka Rymkiewicza pozostaje, pomimo spektakularnego zaangażowania się poety po stronie prawicy politycznej w Polsce. Izaak Babel pozostanie wielki pisarzem, choć wraz z Armią Czerwoną najechał Polskę. Andrzej Duda to nasz kolega redakcyjny (pisze felietony i kręci filmy). A Kaczyński – jeśli już – mógłby się pojawić u nas tylko pod postacią Bogusława Kaczyńskiego, krytyka i popularyzatora muzyki operowej.

Ale czym innym jest wyznawany światopogląd.

Tak. Będziemy zawsze stali za Unią Europejską. Przeciwko wpychaniu Polski w objęcia Kremla. Zawsze za wolnością jednostki, szczególnie wolnością twórczą. Za tolerancją religijną i światopoglądową.

Nie. Nie bawimy się w modny symetryzm – nie ma wolności dla wrogów wolności. Dlatego będziemy zawsze przeciwko rosnącemu na Wisłą faszyzmowi, chamstwu, ksenofobii i antysemityzmowi.

*

Though this be madness, yet there is method, isn’t? Tak, wierzę, że w naszym szaleństwie jest metoda – nie jesteśmy jedyni.

Jesteście Wy, nasi czytelnicy i nasi przyjaciele.

Są też Mecenasi, ci rozpoznawalni i, którzy pragną pozostać w cieniu. I jest Miasto Kraków, które pomaga na miarę swych dzisiejszych możliwości.

I bądźcie nadal z nami.