PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Miasto

Miasta kreatywne

Janusz A. Majcherek
Miasto Janusz A. Majcherek

W średniowieczu zrodziło się znane w całej Europie powiedzonko, że miejskie powietrze czyni wolnym. Choć miejskie powietrze w sensie fizycznym zawsze było śmierdzące, zatęchłe, przepełnione wonią targowisk i warsztatów rzemieślniczych, a potem fabryk, mieszkańcy korzystali z atmosfery wolności i swobody po części zapewnianej przez anonimowość miejskiego tłumu, w którym kontrola społeczna była rozluźniona, bo utrudniona.

Miasto zawsze było wielokulturowe, ponieważ to miejsce osiedlania się przybyszy z różnych stron, bliskich i dalszych – niekiedy bardzo dalekich – okolic. Co więcej, typowe miejskie zajęcia i zawody, a więc rzemiosło, handel, budownictwo, obrót pieniężny wymagały i wymagają przemieszczania się między różnymi ośrodkami miejskimi w poszukiwaniu surowców, towarów, klientów. Liczebność, zróżnicowanie i rotacja składu ludności dają inspirujące możliwości poznawania, przyswajania i przetwarzania różnych stylów życia. Stąd biorą się nowe pomysły, koncepcje, idee. Miasta są kreatywne, to w nich rodzą się cywilizacyjne innowacje. Było tak zarówno w greckich polis, jak i renesansowych miejskich repu
blikach włoskich. Nowoczesność wiąże się z gwałtowną urbanizacją i powstawaniem miejskich metropolii, gdzie w ludzkim tyglu wytapiały się nowoczesne formy życia indywidualne go i zbiorowego oraz organizacji społecznej, a także specyficznie miejskiej, mieszczańskiej kultury. W społeczeństwie o dużej mobilności (która nadaje mu dynamikę) wielu mieszkańców miasta pochodzi spoza niego i swoim napływem nadaje z kolei dynamiki jemu.

Dwie Polski

Wszystkie te właściwości i cechy miejskiego osadnictwa i życia są przeciwieństwem wiejskiego. Stąd biorą się wyraźne różnice mentalne, obyczajowe, kulturowe, a w rezultacie społeczno-polityczne między miastem a wsią, ludnością miejską i wiejską. Szeroko dyskutowany i wnikliwe analizowany podział
na „dwie Polski” jest też – czy może przede wszystkim – podziałem na Polskę miejską i wiejską, metropolitalną i prowincjonalną. Odzwierciedla się on w prawie wszystkich badaniach opinii, poglądów, przekonań, postaw mieszkańców wobec najprzeróżniej szych aspektów życia osobistego i publicznego. Ustanawia dwa przeciwstawne wzory mentalne, obyczajowe, kulturowe. Znajdują one spektakularny wyraz w wyborach reprezentantów do różnych ciał przedstawicielskich oraz na stanowiska publiczne i państwowe. Bodaj w szczególny sposób objawia się to w dużych ośrodkach miejskich otoczonych terenami o starym i stałym osadnictwie wiejskim, jak w Małopolsce i Podkarpaciu, ale także na Lubelszczyźnie czy Podlasiu. Mieszkańcy stołecznych i innych dużych ośrodków miejskich w tych i kilku jeszcze innych województwach wykazują inne poglądy, przekonania, postawy i wynikające stąd preferencje polityczne niż osiadli zaledwie kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów dalej wiejscy pobratymcy, a często kuzyni. Pokazały to i potwierdziły wybory do Parlamentu Europejskiego w Małopolsce, która stała się drugim po Podkarpaciu bastionem PiS, gdy w Krakowie zdecydowanie wy
grała Koalicja Europejska.
Miejski amalgamat
Kraków doświadczał w przeszłości i doświadcza obecnie wszystkich zarysowanych powyżej prawidłowości. Choć nie przeszedł – na szczęście – tak gwałtownej wymiany ludności i jej jednorazowego, gwałtownego napływu z zewnątrz jak Wrocław, Szczecin czy Gdańsk, to skład jego mieszkańców, a z nim profil kulturowy ulegał wielorakim przeobrażeniom. Wszystkie one pozostawiły ślady na współczesnym wyglądzie i formach życia miasta, nie tylko pełnego zabytków architektonicznych, ale także wrośniętych w jego kulturowy pejzaż dokonań przeszłych pokoleń i pojedynczych postaci rangi Wita Stwosza (Veit Stoss), Wierzynka (Werzig), Wietorów, Montelupich, Helclów, Zollów, Józefa Dietla, Jana Matejki i mnóstwa innych noszących nazwiska świadczące o odległym pochodzeniu ich samych lub ich rodów. Nie mówiąc
o nosicielach tych zupełnie polskich, zrośniętych z wizerunkiem miasta i często dla niego emblematycznych, którzy w istocie przybyli do niego skądinąd. Staś Przybyszewski pochodził z Wielkopolski, Piotr Skrzynecki z Warszawy, tamże urodzili się też Boy-Żeleński i Konrad Swinarski, Jan Nowicki pochodzi z Kujaw, Marek Grechuta z Zamościa, Krzysztof Penderecki z Dębicy, Andrzej Wajda urodził się w Suwałkach, Wisława Szymborska pod wielkopolskim Kórnikiem, Tadeusz Kantor w Wielopolu Skrzyńskim, Sławomir Mrożek w Borzęcinie, Jacek Majchrowski w Sosnowcu itd. Z postaci emblematycznych dla krakowskiego wizerunku i charakterystycznych dla tutejszego wzoru kulturowego niewielu tylko oprócz Stanisława Wyspiańskiego (Ewa Demarczyk, Kora Jackowska…) było rodowitymi krakowianami. To potwierdza oczywistą konstatację, że miasto to skupisko ludności rozmaitego pochodzenia, tworzącej szczególny i specyficzny, charakterystyczny amalgamat.
Kreatywność i jej komponenty
Współczesny amerykański socjolog Richard Florida objaśnia fenomen miejskości poprzez zastosowanie pojęcia klasy kreatywnej. To dzięki składającym się na nią intelektualistom, artystom, twórcom, odkrywcom, projektantom, konstruktorom, innowatorom miasta się rozwijają, a ich wytwory kształtują życie ich mieszkańców. Jeśli spojrzeć na Kraków w tej perspektywie, jego potencjał wygląda obiecująco.

Warto jednak zwrócić uwagę na dwa spośród parametrów stosowanych przez Floridę do oceny potencjału kreatywności miast: jeden to wskaźnik bohemy, a drugi – wskaźnik liczby (odsetka) gejów. Ten pierwszy odzwierciedla obecność i aktywność środowisk awangardy artystycznej o charakterze kontestatorskim i kontrkulturowym. To dzięki nim rodzą się nowe trendy, prądy i nurty artystyczno-estetyczne, nadające nie
tylko kolorytu, ale też przysparzające fermentu, korzystnego do pobudzania wszelkiej kreatywności. Pod tym względem Kraków ma dorobek i potencjał godzien uznania co najmniej od czasów, gdy do miasta przybył (nomen omen) Przybyszewski i założył tu swoją „synagogę szatana”. Cyganeria i awangarda przez ostatnie sto kilkadziesiąt lat współkształtowały oblicze miasta i jeśli wierzymy dobrze udokumentowanym
analizom Floridy (a aprobatywnie przyjmuje je skądinąd rodowity krakowianin prof. Jacek Purchla), powinniśmy krakowską bohemę hołubić jako stwarzającą warunki dla wszechstronnego rozwoju miasta.
Współczynnik odsetka gejów jest tam temu pokrewny. Zupełnie przypadkowo okazało się, że najbardziej dynamiczne i kreatywne miasta są gay-friendly. Można to zinterpretować w ten sposób, że tolerancja dla odmienności to otwarcie na inność, a więc także innowacyjność. Jak wiadomo, w niektórych polskich miastach, a także regionach (w tym, niestety, także w Małopolsce) proklamowane są przez lokalne władze
„strefy wolne od LGBT”. Na szczęście w Krakowie takiej inicjatywy nie podjęto. Warto byłoby jednak, aby władze miasta okazały się nieco bardziej gay-friendly, bo to też określa jego potencjał. Skądinąd to właśnie w Krakowie wybrano do Sejmu pierwszą osobę transpłciową (Annę Grodzką), co ma swoją
wymowę. Zwłaszcza dla tych, którzy uważają Kraków za miasto konserwatywne. Owszem, ale nie staroświeckie, zacofane, zapóźnione czy zatęchłe.
Bąble innowacji
Florida odrzuca jako naiwny i bezskuteczny model rozwoju oparty na tworzeniu instytucjonalnych i administracyjnych zachęt dla inwestorów, którzy mieliby stworzyć atrakcyjne miejsca pracy. Odwrotnie: powinno się zadbać, aby w danym ośrodku osiedlali się ludzie kreatywni (w tym zwariowani artyści
i osoby LGBT), bo wtedy atrakcyjni inwestorzy za nimi podążą. Nie bez powodu najbardziej innowacyjne i kreatywne, a przy tym najlepiej rozwinięte i najbogatsze ośrodkw USA, Europie i Polsce (warszawska kar
ta LGBT!) są ostojami liberalnej klasy kreatywnej. Innowacyjne i nowatorskie start–upy nie lokują się w zatęchłych mieścinach, lecz w miastach tętniących (a może i buzujących) różnymi, w tym niekonwencjonalnymi formami życia.
Bardzo dobrze z tą koncepcją współgra dynamiczna teoria wpływu społecznego, popularnie określana niekiedy teorią „bąbli innowacji”, opracowana przez prof. Andrzeja Nowaka (ale nie historyka, lecz psychologa). Opisuje ona zjawisko krystalizacji procesów innowacyjnych wokół indywidualnych lub zbiorowych centrów kreatywności, z których innowacje rozprzestrzeniają się na otoczenie. Kraków ma wszelkie predyspozycje, aby stać się ośrodkiem kreowania innowacji zarówno w kulturze materialnej,
jak duchowej. Zgodnie z sugestią Floridy powinien być otwarty na przybyszy z zewnątrz, zwłaszcza tych najbardziej dynamicznych i kreatywnych, co często oznacza zwariowanych i niekonwencjonalnych, szalonych i nonkonformistycznych, uciekających lub wypychanych ze środowisk, w których nie są
aprobowani czy choćby tolerowani. Według Floridy to nie ludzie przybywają tam, gdzie powstają ciekawe miejsca pracy, lecz firmy oferujące atrakcyjne miejsca pracy przybywają tam, gdzie mieszkają utalentowani
i kreatywni ludzie.
Takich ludzi Kraków potrzebuje.

Ilustracja: Anna Petelenz

Tekst ukazał się w miesięczniku „Kraków” Nr 10 (179) Październik 2019.

A najnowsze numery naszego magazynu znajdziesz TUTAJ: