
Janek
„Murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania…” – taki jest porządek świata,
każdy robi swoje. Dowiadują się o tym już pierwszaki ze swojego szkolnego
elementarza. Ale bywa, że murarz może zostać także i krawcem.
Tak było z Jankiem Nowickim. Znakomity aktor, ze wspaniałym dorobkiem, jedna z ikon polskiego kina, na koniec swej scenicznej drogi stał się pisarzem. Poznaliśmy się jeszcze w czasach, kiedy swoje najlepsze chwile przeżywały położone po przeciwnych stronach krakowskiego Rynku dwie legendarne instytucje: kabaret Piwnica w pałacu Pod Baranami i klub środowiska studenckiego Pod Jaszczurami. Po jednej stronie ironia, przekora, kpina, odgradzanie się od zaokiennej rzeczywistości. Towarzystwo starannie wyselekcjonowane, trochę jakby zakonspirowany zakon, prawie masoneria. Po drugiej – zagłębie namiętnych dyskusji, wylęgarnia trudnych pytań, gniazdo iskrzących sporów. To miejsce przyciągało jak magnes zastępy pisarzy, artystów, ludzi kina i teatru, filozofów, uczonych, polityków. Janek zawsze był i tu, i tu. Pod Baranami spędzał noce, południową kawę wypijał w Jaszczurach, wciąż w tym samym miejscu,
pod antresolą, przy stoliku okupowanym przez studentów szkoły teatralnej. Tam właśnie wypiliśmy tę pierwszą wspólną kawę.
Nowicki, obdarzony ciętym językiem i chętnie wypowiadający na każdy temat swoje zawsze oryginalne poglądy, wszędzie był mile widziany. Ale jego najważniejszym adresem był kabaret w pałacu Pod Baranami. Piwnica to była wtedy galaktyka najpierwszej jasności gwiazd. Demarczyk, Dymny, Litwin, Kwinta, Święcicki, Długosz, Obłoński, Konieczny, Zachwatowicz. Zarządzał tym gwiazdozbiorem Piotr Skrzynecki, mag, czarodziej, guru.
Wiadomo, z gwiazdami łatwo nie jest, gwiazdy najczęściej się odpychają. Nowicki dobrze wiedział, co to za robota, podziwiał Piotra, darzył go sympatią i coraz większą przyjaźnią. Ostatnie chwile spędzał Skrzynecki w szpitalu przy ulicy Skawińskiej. Szefował tam profesor Andrzej Szczeklik, mój kolega ze sławnego Nowodworka. Szczeklik był wybitnym lekarzem, autorem książek z dziedziny filozofii medycyny, a przy tym zdeklarowanym fanem Piwnicy. Skrzynecki był na Skawińskiej nie tylko pacjentem, ale i lokatorem. Miał tam swój pokój, można go było odwiedzać, stamtąd wychodził też często na miasto. Kiedy nastąpiło już to najgorsze, Szczeklik postawił Skrzyneckiemu przed kliniką pomnik.
Odejście Piotra to był w Krakowie koniec pewnej epoki. Janek nie chciał się z tym faktem pogodzić. Redagowałem „Przekrój”, kiedy powiedział mi, że zaczął pisać do niego listy.
Od razu ten towar zarekwirowałem: „Daj to do nas”. I tak powstała zaczytywana przez długie tygodnie nowa rubryka. Dla pisma to był dobry interes. Nowicki ze swoim nazwiskiem i aktorskim dorobkiem, przeistoczony w autora intrygował, przyciągał czytelników. Janek od początku był w tym nowym dla siebie
rzemiośle dobrym majstrem. Poprzez formę listów do Piotra w rzeczywistości rozmawiał sam ze sobą, dzielił się ze światem przemyśleniami, odpowiadał na zadawane samemu sobie pytania, zwierzał się z marzeń, radości i smutków.
Przez publikowanie w wielkonakładowym tygodniku szybko stał się popularny w tej nowej roli, dostawał skrzydeł, rozsmakował się w tej robocie. W publicznych wystąpieniach, licznych wywiadach coraz częściej krytycznie wypowiadał się o zawodzie aktorskim, z czułością za to mówił o pisaniu. Z tej „Przekrojowej” rubryki zrodziła się książka Dwaj panowie. I to był pierwszy krok na nowej drodze. Ale potem stało się coś niezwykłego. Autor odważył się namówić Piotra, aby teraz to on pisał do niego listy z nieba na ziemię. To już był przemyślany chwyt literacki. A o wszystkim, co się dzieje na tamtych dalekich metafizycznych wysokościach i tym razem pierwszy do nosił na swych łamach „Przekrój”. Widać było, że tu już zaczyna pachnieć literaturą i to subtelnie wysmakowaną, w stylu realizmu magicznego, dziedziną, której arcykapłanem jest
Gabriel García Márquez i jego Sto lat samotności. Ta kolejna książka nosi tytuł Między niebem a ziemią. I to był prawdziwy początek pisarskiej drogi Janka. Autor podarował mi egzemplarz i wypisał na nim dedykację, którą bardzo sobie cenię: „Mietku kochany – przecież ta książka także dzięki Tobie. Dziękuję. Ja
nek Nowicki. 2000 rok Kraków”. Trzymam teraz tę książkę na półce z literaturą piękną.
Po tej pozycji zaczęły się sypać kolejne tytuły.
Ilustracja: Wikimedia Commons
Tekst ukazał się w miesięczniku „Kraków i Świat” Nr 05 (233) rok XX Maj 2024.
A najnowsze numery naszego magazynu znajdziesz TUTAJ: