PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Spotkanie

Jadwiga Malina: Artyści potrzebują odbiorców

Janusz M. Paluch
Spotkanie Janusz M. Paluch

Jadwiga Malina: Niewielu rzeczy się w życiu obawiam, a jeśli już – dotyczą one
raczej mojej rodziny, zdrowia, spraw duchowych. Na pewno nie rozmyślam
w ten sposób o swojej pracy.

Janusz M. Paluch: Skąd się wzięła Jadwiga Malina – poetka?

Jadwiga Malina: Trudne pytanie, ale chyba, poza wszystkim, czyli na przykład miejscem, w którym żyję, myśląc o sobie jako poetce, mam w pamięci postać wybitnej autorki książek dla dzieci Danuty Wawiłow. Ona pierwsza nazwała mnie „poetką”, co wtedy, w 1992 roku, było dla mnie prawdziwie tajemnym słowem. Trochę nie z tego świata.

O czym wtedy pisała kilkunastoletnia poetka? Pewnie wpatrzona w swoich mistrzów?
Chyba piszę wciąż o tym samym. Czas, człowiek, czas, człowiek i tak dalej. Scenografia też się nie zmienia. Przyroda, dom, najbliższe otoczenie. Oczywiście z czasem przybywa pytań, a pewne sprawy schodzą na drugi plan, to naturalne. Nie wiem, czy bycie poetką, czytaj artystką, mogę uzasadniać konkretnym dziełem, to raczej stan wewnętrzny, przypisany, wrodzony, coś, czego się nie wybiera, ale z czym człowiek się rodzi. Nie masz w tej kwestii wyboru i tyle, bez względu na to, jak kształtuje to twoje życiowe wybory. Co do mistrzów, to jednym z nich jest Wiesław Myśliwski, u którego w „Sycynie” debiutowałam i który nadal pamięta, tak przynajmniej twierdzi, tamte wiersze.

Czy lubisz i pielęgnujesz swoje wiersze? Możesz je z pamięci mówić o każdej porze dnia i nocy?
Lubię je, są śladem mojej obecności, coś mi mówią, przypominają, ale nie, nie znam ich na pamięć, nie przywołuję przy okazji rodzinnych uroczystości, nie zasypiam z nimi. To raczej ciche towarzyszenie codzienności, coś bardzo naturalnego, wręcz organicznego, bez zbędnych ceregieli.

Jak to jest z inspiracjami? Piszesz w osobnym dzienniku historie ich powstawania? Czy współcześni literaci piszą dzienniki?
Inspiracje, dosłownie, leżą na ulicy. Są wszędzie. Jak muzyka. Wystarczy chwila myślenia, oddzielenie się od pędu dnia i już wskakuje pomysł, zalążek wiersza, historii. Trzeba mieć cały czas otwarte ucho i oko, co często powtarzam moim „uczniom i uczennicom” podczas warsztatów pisania. Nie wiem, jak inni, ja prowadzę dziennik od lat, ale nie opisuję w nim procesów twórczych. Piszę o sprawach rodzinnych i trochę o naszej literackiej bańce. Ale spokojnie, nie zamierzam go publikować.

Pomysły może i są iskrą… Ale tę iskrę trzeba przekuć… Jak wygląda Twoja praca nad wierszem?
Różnie z tym bywa i na pewno nie jest to najłatwiejsza część tej roboty. Stan idealny to taki, w którym wiersz powstaje od pierwszej literki do kropki i nie ma potrzeby go ulepszać. Niestety, takie cuda zdarzają się niezwykle rzadko. Normalnie wiersz wymaga doszlifowania. Czasem czytam go na głos, czasem leży przez kilka dni, aż zmądrzeje.

Twoje wiersze czasem bywają jak uchwycony w kadrze obraz? Masz oko fotografa…
Fotografia zawsze była mi bliska, bo to mój pierwszy wyuczony zawód. Zawsze też interesowałam się malarstwem. Myślę, że jedno i drugie ma wpływ na moje pisanie. Nie lubię literackiego gadulstwa. Ględzenia, odchodzenia od sedna problemu. Obraz bywa pomocny. Pomaga zgromadzić w jednym miejscu to, czego potrzebujesz, żeby opowiedzieć jakąś historię. Przecież wiersz również jest opowieścią.

Czy rzeczywiście poeci są marzycielami? Chodzą z głową w chmurach?
Ależ skąd! To bardzo krzywdzący i mylny pogląd, który chętnie obalam. Mamy XXI wiek. Dziś poeta nie ma ani czasu, ani pieniędzy na bujanie w obłokach. Musi być przygotowany do pracy, którą wykonuje w czasie wolnym lub w przerwie od innych aktywności. Nie da się wyżyć z wierszy. Podejmujemy więc inne, okołoliterackie zajęcia, dbając jednocześnie o wszystko, co jest potrzebne do pracy twórczej. Współczesny poeta musi być trochę menadżerem. Zazwyczaj są to osoby bardzo kreatywne, otwarte, dobrze wykształcone, które mogłyby zarabiać krocie w dużych korporacjach. Pytanie, czy chcą. Myślę, że chcemy po prostu wykonywać swoją pracę, nazwijmy to pisarską, ale przydałoby się nam wsparcie w postaci ustawy o ochronie rynku książki i artyście zawodowym, na którą czekamy od lat. Z całą resztą na pewno sobie poradzimy.

O czym najbardziej marzy poetka Jadźka Malina?
W tej chwili tylko o tym, żeby moja powieść Przysłona trafiła do jak największej liczby czytelniczek i czytelników. I może jeszcze o tym, żeby praca artysty była lepiej postrzegana społecznie. Wróciła na należne jej miejsce.

Ostatnia książka to proza, w której rozczytują się i rozpływają wielbiciele, ale i wielbicielki Twej twórczości. Już dość poezji?
Poezji nigdy dość, to najdokładniejszy, najpojemniejszy sposób komunikowania się z drugim człowiekiem, coś, co chwilowo jest niedoceniane, ale, moim zdaniem, poezja ma przyszłość i nie są to tylko pobożne życzenia. Co do mojej powieści Przysłona, która pod koniec sierpnia ukazała się nakładem wydawnictwa Cyranka, to muszę przyznać, że mam powody do radości. Co rusz przyjmuję pozytywne, wręcz entuzjastyczne opinie czytelników, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że droga do pisania prozy jest dla mnie jak najbardziej otwarta.

Nie obawiasz się pochwał i pochlebstw? Wiem, że nad tą książką pracowałaś od dawna… Czy to ma być efemeryczny sprawdzian Twoich pisarskich możliwości? Czy nowe kolejne wyzwanie?
Dobre przyjęcie książki jest raczej zachętą niż przepustką na przyszłość. Jeśli miałabym być bardzo, bardzo szczera, to powiedziałabym, że nie potrzebuję niczyjej zgody i akceptacji, żeby pisać, ale miło jest pisać, wiedząc, że ktoś to jednak przeczyta. Artyści potrzebują odbiorców, a odbiorcy potrzebują artystów. Wiem, że to banał, ale dopóki trwa ziemski świat, te dwa bieguny muszą się czasem stykać, co nie znaczy, że zawsze rozumieć.

Jadwiga Malina (ur. 1974) – poetka, laureatka Krakowskiej Książki Miesiąca we wrześniu 2013 za tom Od rozbłysku. Dwukrotnie nominowana do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego (w 2016 za tom TU oraz w 2023 za tom Teoria powtórzeń).
Nominowana do 12. Nagrody Literackiej m.st. Warszawy w 2019 za tom Czarna załoga. W 2023 nominowana do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej za tom Teoria powtórzeń. Członkini krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Ilustracja: Marta Stefańczyk

Rozmowa ukazała się w magazynie „Kraków i Świat” 11-12/2024.