PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Subiektywnie

COCO, czyli trzecia droga

Andrzej Duda
Subiektywnie Andrzej Duda

Halloween. Sprowadzona zza oceanu dziecinada. Dynie, maski, kościotrupy,
cukierki, psikusy, wiele biegania, jeszcze więcej krzyku, sensu tyle, co kot zombie napłakał. Za to biznes – monstrualny. Można? Można. Ale czy trzeba? Jak kto lubi.

Mistrz klasztoru Shaolin, pan Shi Heng Yi mówi, że problemem ludzi Zachodu jest nie to, że chcą mieć rację, ale to, że chcą przekonać innych, że ją mają. Bez konieczności faktycznego jej posiadania. A ponieważ jest i moim mistrzem, swojej racji nikomu narzucać nie zamierzam. Chcecie, to świętujcie – czort z wami (że tak zażartuję).

Święto zmarłych i Zaduszki. Biznes – równie wielki. Choć lokalny. Świeczki, znicze, wieńce, kwiaty, odnawianie nagrobków, mycie, pielęgnacja. Sens? Pewnie większy. Zaduma nad przemijaniem, wspomnienie bliskich, chwila wytchnienia w codziennym biegu. I tylko ten smutek… Po co? Dlaczego? Dla młodych nuda, dla starszych przygnębienie. Poszarzałe twarze, podniesione kołnierze płaszczy. Łzy. Czasem szczere, czasem na pokaz, w końcu tak wypada.

I tak słabo, i tak nie najlepiej. Albo głupio, albo smutno. Nie da się inaczej? „Oczywiście, że się da” odpowiada z entuzjazmem Adam Kwaśny. Choć on odpowiada tak niemal zawsze. I niemal zawsze ma rację. Adam Kwaśny – pisarz, rysownik i przewodnik po Kubie. Jego opowieści o Kubańczykach pijących rum z duchami zmarłych, zwierzających się tym duchom i zostawiających im jedzenie, zawsze niezwykle mocno przemawiają do wyobraźni słuchaczy.

Nieco łagodniejszą formę takiego podejścia do śmierci i zaświatów prezentuje disneyowska animacja Coco. Piękna opowieść o obchodach meksykańskiego Dia de los muertos, z porywającą muzyką i frapującą stroną wizualną. Drugiego listopada Meksykanie wystawiają ołtarzyki ze zdjęciami swoich zmarłych, jedzą z nimi, śpiewają i świętują. Właśnie „z nimi”. W ich towarzystwie. A zmarli radują się, że nadal się o nich pamięta. I wszystkich (wspólnie) ogarnia świętowanie. Śmierć jest traktowana jako nieodłączny element życia, a nie powód do smutku.

Coco prezentuje dokładnie takie podejście do przemijania, umierania, żegnania zmarłych i potem z nimi obcowania, które mnie po latach (a przeżyłem ich 50 – dokładnie po 25 w tym i w poprzednim stuleciu) odpowiada najbardziej. Radość. Z tego, że dane nam było tego zmarłego w naszym życiu spotkać. Że mogliśmy śmiać się z nim, tańczyć, dzielić zwycięstwa i smutki. Niezależnie jak tragicznie czy młodo odszedł. Słynny trener Louis Enrique właśnie w taki sposób mówi w wywiadach o swej zmarłej dziewięcioletniej córeczce.

Dlatego, jeśli przyjdziecie na mój pogrzeb, to macie być weseli – śmiać się i tańczyć. Może nie na cmentarzu, bo to grozi odwiezeniem w kaftanie, ale chwilę potem? Tańczcie. Jeśli mnie znacie, bez problemu wspomnicie wesołe chwile w moim towarzystwie. Radujcie się i pijcie. Możecie rum, jak w opowieściach Kwaśnego, lub śliwowicę, jeśli za moje zdrowie. A wówczas ja na pewno będę między wami. Choć już w tym lepszym świecie, gdzie nie ma smutków i trudnych spraw (zarówno życiowych, jak i – co może nawet ważniejsze – serialu pod takim właśnie tytułem. Cóż za ulga!). Ubierzcie się kolorowo, a po imprezie ruszajcie dalej. Żyjcie.

Bohumil Hrabal w książce Taka piękna żałoba (kto nie czytał, ten trąba!) opisywał dzieci zmarłego urzędnika, które biegły przez miasteczko śpiewając „hura, hura, umarł nam tatuś!”. I choć dzieci te miały ku temu konkretne powody (tatuś był tyranem), to radość taka w naszej szerokości geograficznej różnie może być interpretowana. Nie lękajcie się jednak. Bo „co ludzie powiedzą” jest najgłupszym bodaj podszeptem do działania lub jego zaniechania.

Duch w zaświatach, czego również dowiadujemy się z Coco, żyje tak długo, jak długo pośród żywych istnieje pamięć o zmarłym. Dlatego artystyczną stroną krainy umarłych trzęsie tu Frida Kahlo, która czuje się obecnie „młodsza niż za życia”. Pamięć o niej z pewnością szybko nie zaginie. Całej reszcie zaś pozostaje zadbać (jak najbardziej docześnie!), by bliźni chętnie, dobrze i często ich wspominali. Czyż to nie wspaniały powód, by być dobrym człowiekiem? Na równi z chęcią pójścia do nieba, czy powrotu na ziemię we wznioslejszej postaci.

A materialistom – jak mawiał Haszek – zostają piwo i knedle. I – nie ma co gadać! – też jest pięknie.

Ilustracja: Jaredzimmerman, wikipedia