PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Spotkanie

Bałwany mają gorące serca

Magda Huzarska-Szumiec
Spotkanie Magda Huzarska-Szumiec

Na co dzień siedzi za pełnym papierów biurkiem, wpatrzony w ekran
komputera. Stąd jako wicedyrektor zarządza Szpitalem im. Dietla w Krakowie
i poprawia prace studentów Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Andrzeja
Frycza Modrzewskiego. Za to wieczorami Marcina Mikosa można spotkać
w teatrze, na koncercie, wernisażu. Przyciąga go tam potrzeba obcowania
ze sztuką, ale też przyjaźnie z artystami. I to one są najważniejsze, bo skutkują
organizowanymi przez niego imprezami.

-Już dawno odkryłem, że jesteśmy sobie potrzebni, a mariaż sztuki i medycyny sprawdza się na różnych poziomach. Medycy pracują w takim napięciu, że gdyby nie znajdowali sobie jakiejś odskoczni, szybko by się wypalili zawodowo. Dlatego u artystów szukają paliwa dla swojej wrażliwości – mówi Marcin, który
w obydwu światach czuje się jak ryba w wodzie.
Może dlatego, że jego mama jest plastyczką i ikonopisarką, a tato śpiewał w parafialnym chórze i grał w amatorskim teatrze, który w Dąbrowie Tarnowskiej prowadzili ksiądz Kazimierz Kapcia i reżyser Zbigniew Guzik. Zabierał syna na próby, a on – oczarowany sceną – marzył, by na niej wystąpić. Nic dziwnego, że już jako dziecko zagrał w Betlejem polskim Rydla, a gdy trochę podrósł, w Niespodziance Rostworowskiego.– Równocześnie interesowało mnie dziennikarstwo. Już w podstawówce wydawałem
gazetkę. W liceum to kontynuowałem, aż zauważył mnie miesięcznik „Kurier Dąbrowski”, a potem Radio Maks. Niebawem zacząłem współpracę z tą tarnowską rozgłośnią. Kiedy przyjechałem studiować do Krakowa na Wydziale Nauk o Zdrowiu Collegium Medicum UJ, poniosło mnie do „Gazety Krakowskiej”. Choć śmieję się, że moja przygoda z dziennikarstwem zaczęła się od tego, że jako uczeń piątej klasy szkoły podstawowej dorabiałem sobie, przewożąc bułki ze słynnej piekarni pani Zdanowskiej do sklepu. Tam o szóstej rano schodzili się ludzie i przynosili wszystkie plotki oraz gorące newsy, z których można byłoby zrobić niejedną gazetę.

Z takim doświadczeniem trafił do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie i został jego rzecznikiem prasowym. Nie wystarczała mu współpraca z dziennikarzami, chciał też robić coś dla małych pacjentów. Na korytarzach żartowano, że Mikos otwiera szpitalny dom kultury. I rzeczywiście, w Prokocimiu zaczęli się pojawiać Jerzy Stuhr, wtedy idol dzieciaków zakochanych w filmie Shrek, zespół Arka Noego, Michał Juszczakiewicz z programu Od przedszkola do Opola, Marcin Daniec, Krzysztof Piasecki, Anna Dymna, Krzysztof Globisz, Małgorzata Krzysica, Jan Wojdak, włoski chór Piccolo Coro dell’Antoniano.

Do dzisiaj Marcinowi drży głos, gdy przypomni sobie wizytę braci Golców u chłopca, który chorował na ciężką białaczkę. Mały pacjent powiedział im, że ta wizyta to było coś najpiękniejszego, co spotkało go w życiu. W krótkim życiu, bo następnego dnia zmarł. To w szpitalu w Prokocimiu Mikos odpowiadał jako konsultant planu za realizację filmów Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta Ono i 33 sceny z życia. Sam zagrał też rolę lekarza w filmie Katatonia Jacka Nagłowskiego, który 2004 roku na Festiwalu Polskich
Filmów Fabularnych w Gdyni zdobył Nagrodę Główną w kategorii kina niezależnego.
Kiedy został zastępcą dyrektora Szpitala im. Dietla, już wiedział, że sztuka może nieść nie tylko otuchę duchową, ale też pomoc materialną. Dlatego powołał Krakowską Radę Marcinów, wśród których znaleźli się aktorzy, muzycy, lekarze, biznesmeni. Od paru lat spotykają się każdego roku 11 listopada, w dniu swojego święta, na kolacjach organizowanych w zacnych restauracjach. Sale pękają w szwach, bo przychodzi na nie blisko 200 osób. Jednak nie doznania kulinarne są głównym punktem programu, lecz aukcja prowadzona zawsze przez Łukasza Rybarskiego i Aldonę Jankowską. Dochód przeznaczony jest na Stowarzyszenie Wolontariat św. Eliasza, który prowadzi dom dla seniorów. To dzieło zmarłego niedawno ojca Stanisława Wysockiego, który dał starszym osobom nadzieję na lepsze życie. Marcin postanowił, że nie zostawi ich osamotnionych.
Dlatego dochody z innych akcji charytatywnych także przekazuje na ten cel. Na ich rzecz 21 grudnia będą zbierane pieniądze podczas corocznego, przygotowanego przez Krzysztofa Pluskotę oraz Konrada Mastyłę, koncertu w Teatrze STU Na zdrową nutę. Tradycyjnie w jego pierwszej części występują profesjonalni artyści wykonujący piosenki związane z medycyną, a w drugiej lekarze, pielęgniarki, specjaliści od zdrowia publicznego, którzy ujawniają swoje sceniczne talenty.
Marcin Mikos jest też od lat związany ze Unicornem, stowarzyszeniem, które pierwsze wprowadziło do Polski psychoonkologię i rehabilitację onkologiczną. Było to możliwe między innymi dzięki kwestowaniu podczas balów noszących znamienne tytuły: Sen nocy letniej, Sen nocy jesiennej. Odbywały się one w szkole teatralnej i przyciągały za każdym razem ponad tysiąc osób. Występowały Maryla Rodowicz i Kora. Liderka Maanamu przyjeżdżała ze swoim psem, a Marcinowi przypadała funkcja jednego z jego opiekunów. Był również odpowiedzialny za wyplatanie wianków, które uczestnicy imprezy nosili na głowach, a także asystował Jerzemu Stuhrowi podczas aukcji obrazów.– Od tego czasu datuje się moja bliska znajomość z Jerzym i jego żoną Basią. Towarzyszyłem mu przez cały okres choroby. Kiedy odszedł, wydało mi się naturalne, że powinienem coś zrobić, by podtrzymać o nim pamięć. Okazją była rocznica jego śmierci. Basia obdarzyła mnie zaufaniem i pozwoliła stworzyć program festiwalu Stuhralia. W ich ramach w Teatrze Scena STU, gdzie aktor debiutował, zaprezentowaliśmy koncert Od Kilara do Killera z muzyką z jego spektakli i filmów. Zaprosiliśmy też widzów na projekcje sześciu filmów do sali Kina pod Baranami oraz pokaz Seksmisji w Kopali Soli w Wieliczce, gdyż tam film był kręcony. Wspaniałe wystawy malarstwa Marianny Stuhr oraz Pokój podgórzanina zorganizowało Muzeum Miasta Krakowa, a Akademia Sztuk Teatralnych świetną debatę. Łącznie we wszystkich wydarzeniach TAURON Festiwalu Jerzego Stuhra wzięło udział ponad trzy tysiące osób!
Powoli zaczynamy już planować następne „Stuhralia”, podczas których będziemy chcieli uzupełnić wiedzę kinomanów na temat włoskich filmów Jerzego Stuhra. Poza tym zaprosimy do Krakowa spektakl Wodzirej Marcina Libery z Teatru Kochanowskiego w Opolu.
Z kolei Piotr Sieklucki jest gotowy wystawić z tej okazji Seksmisję w swoim Teatrze Nowym Proxima.
Gdy Marcin mówi o przyszłych projektach, zaczynają mu się świecić oczy. Najchętniej oderwałby się od biurka i już zaczął przygotowania. I na pewno będzie to robił z taką pasja, z jaką przygotowywał wydarzenie, z którego zdjęcia ozdabiają jego gabinet. Na wiszących na ścianach fotografiach widzimy między innymi Calineczkę, Herkulesa, Alladyna. To zdjęcia z kalendarza Lekarze jak z Bajki, który stworzył w Teatrze Groteska wraz ze scenografką Małgorzatą Zwolińską i dyrektorem sceny Adolfem Weltschkiem w trakcie pandemii. Wzięli w niej udział medycy, którzy przebrali się za bohaterów dziecięcych opowieści.
Środki z jego sprzedaży zostały przeznaczone na zakup maseczek dla szpitali. Nie było to jednorazowe spotkanie, w kolejnych latach pieniądze z kalendarzy wspomogły walczącą Ukrainę czy rzeszowskie hospicjum.– Marcin, a ty za jaką bajkową postać się przebrałeś?– Za bałwana. – …?– Zostałem do tego „zmuszony” przez scenografkę Małgorzatę Zwolińską – jedyną kobietę, której pozwoliłem zrobić z siebie bałwana.
Przekonała mnie, że bałwany mają gorące serca i wcale nie topnieją, gdy pomagają innym.

Ilustracja: Bartosz Siedlik