
Aktor, czyli świat
„Błazny”, reż. Gabriela Muskała
„Sezony”, reż. Michał Grzybowski
„Utrata równowagi”, reż. Korek Bojanowski
Jeden sezon i aż trzy filmy o aktorach. Co więcej, wszystkie trzy fabuły udane, nagradzane, docenione: „Sezony” Michała Grzybowskiego, „Błazny” Gabrieli Muskały, wreszcie „Utrata równowagi” Korka Bojanowskiego.
Nie jest to oczywiście żadne novum, z pamięci przywołuję wcale nie tak znowu rzadkie filmy określane jako autotematyczne, których akcja rozgrywała się na planie filmowym, lub w teatrze: „Kobietę w kapeluszu” Stanisława Różewicza, „Łóżko Wierszynina” Andrzeja Domalika, „Wszystko na sprzedaż” Andrzeja Wajdy czy serial „Artyści” w reżyserii Moniki Strzępki, nigdy jednak w polskim kinie nie było sezonu, w którym fabuły o aktorstwie stanowiłyby ważną część produkcji.
Czy to coś znaczy? Myślę, że nie ma potrzeby unifikowania tych wartościowych, podkreślam to raz jeszcze, produkcji – wszystkie trzy filmy opowiadają przecież o czymś innym, otwierają inną perspektywę. Dojrzały debiut Gabrieli Muskały portretuje młodych ludzi, kończących szkołę aktorską i przygotowujących się do debiutu z perspektywy hłaskowskiego „pierwszego kroku w chmurach”.
„Sezony” Michała Grzybowskiego (również aktora, co znamienne), to już portret dojrzałych ludzi, aktorów pracujących w teatrze, oddanych teatrowi, ale nieradzących sobie z emocjami.
Film trzeci, „Utrata równowagi” w reżyserii kolejnego debiutanta, Korka Bojanowskiego, jest z kolei próbą diagnozy tego, co wydarzyło się na wydziałach aktorskich kilka lat temu.
Wszystkie produkcje potwierdzają co najmniej dwie kwestie: aktorzy są wdzięcznym, ciekawym tematem; po drugie, zarówno w „Błaznach”, jak i w „Sezonach” czy w „Utracie równowagi”, chodzi o przedłużenie dobrze sprawdzonej w czasie prosperity „kina niepokoju moralnego” metody pars pro toto – część za całość. Pokazując szczegół, wskazujemy na wadliwość, rzadziej na wspaniałość, całego systemu. Tak wiele lat temu zrobiła Agnieszka Holland w „Aktorach prowincjonalnych”, w taki sposób pokazują dzisiaj aktorską rzeczywistość Muskała, Bojanowski i Grzybowski.
Nie sądzę, żeby zakładali tę wspólnotę, podejrzewam, że projekty powstawały w różnych latach, niezależnie, i zestawianie ich teraz w jednym tekście, sam to czuję, jest ryzykowne. W żadnym stopniu nie zamierzam jednak łączyć tych obrazów, stanowią odrębne wartości, równolegle jednak warto zastanowić się nad wskazaniem nie tyle może nawet podobieństw, co zbieżności w typologii bohaterów.
***
Aktorstwo na przestrzeni lat – w Polsce i na świecie. Czym było, czym jest. To jest naprawdę wielki temat – w dekadach poprzednich było uważane również za misję, dzisiaj jest inaczej.
O czym myślą młodzi ludzie tłumnie zdający na egzaminy do szkół teatralnych w Polsce? Kim chcą być, gdzie pracować? W teatrze? Chyba jednak w filmie czy w serialach. Na pewno wybór takich studiów wciąż jest kompensatą za wrażliwość, nadwrażliwość, często także za niekontrolowaną emocjonalność.
W „Sezonach” Michał Grzybowski portretuje aktorów, którzy decyzję podjęli dawno temu, mieli większe ambicje, każdy je ma, koniec końców trafili do teatru poza centrum. Nie prowincjonalnego, nie ma już zresztą takiego określenia, straciło sens, to w mniejszych ośrodkach powstają dzisiaj najciekawsze zjawiska teatralne. Niemniej jest to trochę układ zamknięty. Teatr jako twierdza. Znają się na wylot – aktorzy, ale i ekipa techniczna, dyrekcja, administracja. Znają się i lubią, albo i nie.
Film Grzybowskiego ma ciekawą formułę, to komediodramat. Scenariusz, napisany przez reżysera razem z Tomaszem Walesiakiem, z wdziękiem, cierpko portretuje skomplikowane relacje wewnątrz teatru, instytucji teatru. Dyrektor-adept, senior-gwiazda. Premiery, stresy, radości, kosze kwiatów, mała wódeczka, duży luz. Świetnie tę konwencję wyczuli aktorzy: Agnieszka Dulęba-Kasza (nagroda na Off Camerze), Łukasz Simlat, Andrzej Grabowski, czy Andrzej Seweryn w autoironicznej roli dyrektora teatru.
Inaczej jest w „Błaznach” i w „Utracie równowagi” – te dwa tytuły można ze sobą zestawić ze względu na poruszenie w nich tematyki przemocy na wydziałach artystycznych, ujawnione na szeroką medialną skalę wraz z głośnym listem Anny Paligi, absolwentki Wydziału Aktorskiego w Szkole Filmowej w Łodzi. „Utraty równowagi” dotyczy to w większym, „Błaznów” w mniejszym stopniu, ale w obu przypadkach jest to element znaczący.
Gabriela Muskała, jedna z najwybitniejszych polskich aktorek, nie tylko w swoim pokoleniu, przez kilka lat, na wspomnianym Wydziale Aktorskim w Łodzi, razem z siostrą, Moniką Muskałą, cenioną tłumaczką, eseistką i pisarką, prowadziła ze studentami uwielbiane przez nich zajęcia z improwizacji. Już wtedy narodził się pomysł zrealizowania tak zwanego dyplomu filmowego (funkcjonującego niezależnie od dyplomów teatralnych), będącego kinową wizytówką studentów na przyszłość. Udało się jednak w tym przypadku więcej – „Błazny” trafiły do regularnej dystrybucji, wzbudziły spore zainteresowanie, otrzymały kilka nagród festiwalowych, a Muskała, jako empatyczna reżyserka, udowodniła, że również po drugiej stronie kamery czuje się pewnie.
„Błazny” to opowieść o kosztach inicjacji. Powstawaniu dyplomu, przedstawienia dyplomowego towarzyszą rodzące się namiętności. Więzi zaczynają się luzować. Dotychczasowi przyjaciele, stają się wrogami. Organicznie wpisana w tę historię przypowieść wyjęta z „Balladyny” Juliusza Słowackiego: maliny i krew, miłość i nienawiść, pokazuje że właściwie jesteśmy skazani na niezmienne archetypy.
Motoryka spektaklu dyplomowego to także przypadek „Utraty równowagi”. Korek Bojanowski skupia się na przekroczeniach na wydziałach aktorskich. Pierwszoplanową bohaterką filmu jest Maja (Nel Kaczmarek). Studentka jeszcze aktorstwa, rok dyplomowy, zdolna, ale zagubiona. Chyba wie już, że domyka się jej aktorska przygoda, powinna znaleźć plan B na życie. I wtedy pojawia się na wydziale charyzmatyczny reżyser Jacek (Tomasz Schuchardt). Daje Mai szansę, czuje jej potencjał, powierza zadanie, którego ani ona, ani koledzy się po niej nie spodziewali. Szansa, wyzwanie, ale i katorga, bo za chwilę okaże się, że koszta tego wyzwania będą o wiele wyższe niż można sobie na to pozwolić. Korek Bojanowski portretując środowisko aktorskie, wnikliwie przygląda się spirali przemocy. O ile Muskałę bardziej interesował portret psychologiczny konkretnych postaci, Bojanowskiego równolegle ciekawią mechanizmy wywyższające, ale i poniżające osoby pretendujące do aktywności w tym niezwykłym, wspaniałym, ale i okrutnym zawodzie.
„Sezony” Michała Grzybowskiego wydają się swego rodzaju podsumowaniem obu tych strategii. Oglądamy ludzi szczęśliwych z wyzwań (rytm kolejnych premier wyznacza rytm trwania seansu filmowego), ale często zawiedzionych w życiu prywatnym. Bo takie również jest aktorstwo. Piotruś Pan i Lady Makbet. Szczęśliwy początek na nienajlepsze zakończenie.
Ilustracje: materiały dystrybutora