Wehikuł czasu
Rynek, las choinek i ekspresi. 1905
Tradycja wigilijnego drzewka pojawiła się na ziemiach polskich na przełomie
XVIII i XIX wieku, przywieziona przez niemieckich protestantów. Początkowo zyskiwała popularność w dawnym zaborze pruskim, dopiero później w innych częściach kraju, a stosunkowo najpóźniej na terenie Galicji.
Trudno doprecyzować, od kiedy na krakowskim Rynku rozpoczęła się sprzedaż drzewek (termin choinka upowszechnił się po I wojnie światowej), ale prawdopodobnie popyt na nie rósł wraz z powszechniejącą modą, od lat 70. XIX wieku. W okresie międzywojennym ceny wigilijnych drzewek ustalał magistrat, a sprzedawano je ponadto na Rynku Kleparskim oraz Podgórskim. Cena – jak dziś – uzależniona była głównie od wysokości.
Zamieszczona pocztówka (ok. 1905 r.) przedstawia fragment Rynku z choinkowym targiem na akwareli Adama Setkowicza. To właśnie widoczki malowane przez tego artystę i starszego o pokolenie Stanisława Tondosa zdominowały ówczesne świąteczne pocztówki. Na pierwszym planie widać mężczyznę w sile wieku, w kożuchu i czerwonej rogatywce, niosącego drzewko. To członek Stowarzyszenia Posługaczy Publicznych – założonego w 1886 roku – zwanych popularnie „ekspresami”. Czekali oni w kilku punktach miasta (między innymi pod Krzysztoforami) i zanosili za niewielką opłatą pod wskazany adres różne przesyłki, także choinki.
Znana jest anegdota o ekspresie wezwanym do Grand Hotelu przez jednego z gości:
– Mój dobry człowieku. Masz tu list, pójdziesz na Zwierzyniec, tam mieszka pan Juliusz Kossak, malarz. Oddasz list i poczekasz na odpowiedź.
Po godzinie ekspres wrócił.
– No i co, załatwiłeś, jak należy?
– Tak, proszę jaśnie pana. Ino my z kolegą Antonim uchwalili, że on nie nazywa się Kossak, ino Nowak, i nie Juliusz, ino Józef, a mieszko nie na Zwierzyńcu, ino na Kleparzu, i wcale nie jest malarz, ino fryzjer. Pedział, co odpowiedzi nijakiej nie bandzie!