Subiektywnie
Czy świat trzeba wyprać? Lipska-Bereś
Rozmowa Witolda Beresia i Ewy Lipskiej, 12.11. 2025. Muzeum Galicja.
Witold Bereś: Ewo, współpracujesz z magazynem Kraków i Świat od wielu wielu lat. Nie byłoby bez Ciebie naszej redakcji.
Ewa Lipska: Kiedyś był to taki mały pokoik z sekretariatem. Brakuje mi spotkań redakcyjnych, wszystko dziś przeniosło się do internetu. Żyjemy w czasach, w których papier i pismo odchodzą w cień. Pamiętam też nieustanne telefony Witolda, że już minął termin oddania tekstu. Felietonu to za dużo powiedziane, bo to zawsze tylko kilka zdań, ale bywało trudne. Zawsze oddaję w ostatniej chwili.
Tam siedzi Krzysztof Burnetko, zawsze mu mówię – dzwoń do Ewy, bo ja już nie mam siły.
Próbowałam nawet zmienić formę, ale nie mam pomysłu. Zobaczymy.
A ja chciałem Państwu powiedzieć – poza poleceniem książki 80 uderzeń serca – że w książce jest dużo cytatów Ewy Lipskiej. W literaturze jest termin gnom i nie chodzi o skrzata, ale złote myśli. W tych gnomach w książce jest życie Ewy Lipskiej.
Aaa, to ja się dowiem…
Przebadałem też temat i od 2004 roku tylko raz napisałaś „prawo i sprawiedliwość”, tam nie ma słowa „Kaczyński”.
No pewnie, że nie ma…
Ale to wszystko jest zaangażowane.
Nigdy nie pisałam wprost. Chciałam, by słowo na tyle uniwersalne, by zniosło próbę czasu. Można wysyłać dosłowne ulotki w przestworza, ale jest w tym ryzyko, że to jest na krótko, a mnie zawsze chodziło, żeby żyło dłużej.
Uciekasz od polityki?
Nie uciekam, o tym też jest moja twórczość. Zastanawiam się nad powtarzającymi się zjawiskami politycznymi. No i trzeba patrzeć szerzej niż tylko sprowadzając świat do nazwisk lokalnych partii.
Jesteśmy w żydowskim Muzeum Galicja, gdzie mamy pokoik redakcyjny. Walczysz i odrzucasz ksenofobię rzecz jasna, ale czy mówiąc, że z nią walczymy, mamy jakikolwiek wpływ, skoro i tak narasta?
Nie mamy. Demony lat 30. znów się budzą. To wzbudza niepokój. Musimy pisać, nawet jeżeli przekonamy jedną osobę, to warto. Z młodzieżą bywa różnie. Wczoraj widzieliśmy na marszu niepodległości proporcje 50/50, za kilka lat może być 70/30, fala rośnie i niepokoi.
Coraz częściej zaczynam się bać mówić, co myślę, bo agresja fizyczna jest coraz częstsza, masz takie niepokoje?
Raczej nie, acz wszystko jest możliwe. Myślmy o kulturze. To się przekłada na kondycję narodu – jaka kultura, taki naród. Bo to, że się różnimy…
To jest fajne.
Okropnym byłoby, jakbyśmy myśleli to samo. Problem w tym, gdy uznajemy drugą stronę za złą. Wtedy agresja narasta. To wynika też z rozwoju cywilizacyjnego. Teraz już przecież niemal niemowlęta korzystają z telefonów. Wchodzą w metawersy, światy, z których trudno wyjść. Fizyka kwantowa wywraca świat do góry nogami, nie wiemy sami, czy już jesteśmy kotem Schrödingera czy jeszcze nie. To powoduje chaos. Cywilizacja, zwłaszcza w medycynie, jest wspaniała. Lasery, robotyka, rad Curie-Skłodowskiej służy do leczenia raka, ale i do tworzenia bomby wodorowej. Zawsze wielkie osiągnięcia mają dobre i złe strony. Stanisław Lem był sceptykiem i bał się przyszłości. Żyjemy najdłużej między wojnami, może świat czasem trzeba wsadzić do pralki?
Myślisz o praniu konfliktowym, wojennym?
Może i to.
Wobec technologii jesteś sceptyczna, może jak u Lema, ale i inaczej. W jednym z gnomów jest taki fragment z Czytnika linii papilarnych:
„Nowe zdarzenia, nowe polubienia.
Lubi nas Coca-Cola, Ronaldo i papież.”
W tym fragmencie jest dystans, ale i fascynacja. W tej książce – używałem sztucznej inteligencji – trochę wbrew tobie.
To niebezpieczne, trzeba uważać. Młodzi ludzie bardzo lubią sztuczną inteligencję i zaprzyjaźniają się z nią, rozmawiają o emocjach, wchodzą w ten świat i trudno im z niego wyjść. Mówią, że mają lepszy kontakt ze sztuczną inteligencją niż z rodzicami. Choć z rodzicami zawsze może być trudno… Ale jeżeli ma się pięć milionów przyjaciół na Facebooku, to już się jest wtedy chyba bardzo samotnym. To jest problem samotności wśród młodych ludzi, bo żyją osobno, w innych światach. Jak się z nich wychodzi do naszego świata, to on staje się obcy, nie nasz, odpychający, a ta sztuczna rzeczywistość wydaje się miła, ciepła, miękka w dotyku, pozwala marzyć i spełnia marzenia, bo pokazuje światy, które nie istnieją.
To jak dwóch uczonych od mechaniki kwantowej, którzy siedzą na plaży i jeden mówi: „W teorii kwantowej rzeczywistość nie istnieje.” Mnie się to podoba, bo to już jest surrealizm i wtedy wszystko jest względne. Nie zatrzymamy tego biegu technologicznego, no i jest to też fascynujące.
Ja jestem z pokolenia, które miało telefon na ścianie na sznurku, a żeby go mieć, to trzeba było jeszcze mieć dobre znajomości. Teraz mamy małe prostokąty w kieszeniach, a jak ich zapomnimy, to zaczyna się nam palić mózg. Bo jak można wyjść z domu bez telefonu? Tylko że jak ktoś strzeli do sputnika, to zostaniemy bez tej komunikacji. I co się wydarzy? Koniec świata? Była taka historia w Nowym Jorku, że zabrakło im prądu i zaczął się chaos, aż do przestępstw.
Samotność jest jednym z najważniejszych słów w twoim wokabularzu. Może przełamaniem samotności jest budowanie grup – tak jak my tu robimy wokół Krakowa i Świata czy Fundacji Świat Ma Sens – ludzi, którzy lubią płyty analogowe, papierową książkę, gazety. Może możemy się tak uratować, jeżeli będziemy o to dbać? I możę powinniśmy mieć nadzieję, że się uda?
Oczywiście, to jest intelektualne pogotowie ratunkowe i korzystamy z niego. Nie wyobrażamy sobie innego życia. Żyjemy inaczej i możemy przyciągnąć innych. Mam duże kontakty z młodzieżą i jest wielu, z którymi się wspaniale rozmawia. Przypominają moje młode lata. Nic się im nie podoba i tak ma być – są zbuntowani i jest w tym nadzieja. Tyle tylko – jak pisał Seneka – najgorsza jest masa, bo może być jak czołg. Inteligencja się kurczy i może to jest niepokojące. Obawa przed tsunami. Jestem w tym wieku, że jestem na wylocie, ale martwię się o świat, który będę opuszczać.
Nie martwmy się może jednak za bardzo. Ewa Lipska!
Ilustracja: fot. Ada Kopeć-Pawlikowska