Rekomendacje
Między ciemnością a światłem, czyli Polaków portret własny czasów wojny w Ukrainie
Wystawa Alka Janickiego w MOCAKU już otwarta!
W lutym 2022 roku, kiedy wybuchła pełnoskalowa wojna w Ukrainie, Polacy zrobili coś niesamowitego – zamiast budować obozy dla uchodźców, otworzyli swoje domy, żeby przyjąć uciekających przed bombami ludzi. Teraz sytuacja się zmieniła, pojawia się coraz więcej niechęci wobec przybyszów. Przyszedł czas, żeby nam przypomnieć, jacy jeszcze niedawno byliśmy i jak pięknym odruchem serca potrafimy się kierować. Przypomina nam o tym wystawa Aleksander Janicki. Polaków portret własny 2022 – 2025, którą otwarto w Galerii Re MOCAK-u.
– Tytuł oczywiście nie jest przypadkowy i nawiązuje do pamiętnej wystawy, przygotowanej w 1972 roku przez Marka Roztworowskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie. Tamten Polaków portret własny poprzedzał zryw „Solidarności”, nasz jest opowieścią o odruchu solidarności względem potrzebujących pomocy Ukraińców – mówi Aleksander Janicki.
Wchodząc do galerii, wkraczamy do dwóch światów – świata słońca i świata ciemności. W dolnym pomieszczeniu budynku panuje jasność. Na ścianie wyświetlane są małe fotografie, obrazujące zabawy z ukraińskimi dziećmi i zajęcia prowadzone z ich mamami, które mają pomóc im dostosować się do sytuacji, w jakiej się znalazły. To coś w rodzaju mozaiki pikseli, w których odbija się jasna strona świata. Tak jak w motankach, będących wyrazem wdzięczności uchodźców dla wspierających ich ludzi. Są to lalki bez twarzy, stworzone wyłącznie poprzez wiązanie kawałków materiałów, bez użycia igły i nici, czyli ostrych narzędzi. Niektóre z nich zamiast rysów twarzy mają krzyże, które w tradycji słowiańskiej są symbolem słońca i powodzenia. Dzięki temu nie zajmują się spełnianiem własnych życzeń, a działaniem na rzecz właścicieli, chroniąc ich przed złem. Tak jak przed popadnięciem w marazm chroniły Ukraińców warsztaty ceramiczne, podczas których powstała rzeźba przedstawiająca serce, autorstwa Katarzyny Morstin-Surzyckiej.
Ważnymi elementami tej części ekspozycji jest też wideo Joanny Pawlik Płynie kaczka po Cisie, nawiązujące do wydarzeń na kijowskim Majdanie oraz wideo performance Alka Janickiego Black Mirror nakręcony w Zamku Świrz w Ukrainie. Całość uzupełnia palimpsest dźwiękowy, na który składa się śpiew a capella lwowskiej artystki Lesi, która wykonuje tradycyjne osiemnastowieczne pieśni ludowe, oraz relacja Agnieszki Tombińskiej, opisującej swoje refleksje dotyczące Ukrainy i pomocy uchodźcom.
Opuszczając tę jasną, skłaniającą do optymistycznego spojrzenia na świat przestrzeń, wkraczamy w mrok. W korytarzu na czarnej ścianie oglądamy zdjęcia wykonane w ogarniętym wojną Lwowie, Kijowie, Buczy przez Grzegorza Lityńskiego, Michała Musielaka i Alka Janickiego. To zapowiedź tego, na co trafimy na piętrze galerii, gdzie znajduje się instalacja zatytułowana „Selfi”. Jest ona niczym sarkofag, w którym złożono artefakty – przebitą szpilką lalkę z twarzą Putina, przywiezione spod Buczy resztki czołgu. Obok tych znamiennych pamiątek, wyświetlane są dane statystyczne, które obrazują sytuację Ukraińców obecnie. Kiedy się w nie wczytamy, dowiemy się, ilu z nich opłaca ZUS, jakie jest PKB kraju… Gdy stoimy przed suchymi liczbami, dobiega nas głos Żeni, która opowiada o tym, jak uciekła do Polski i jak wielką tu pomoc otrzymała. To jej bardzo osobista historia, która łączy się ze śpiewem dziewczyny z Kijowa, płynącym w rytmie syreny zwiastującej atak bombowy.
– Całość instalacji kończy się lustrem, tak jak kończył się „Polaków portret własny” Marka Roztworowskiego. Wtedy to lustro było zwieńczeniem opowieści o narodzie, o wspólnej tożsamości. Teraz szkło jest popękane. Możemy przed nim stanąć i zrobić sobie selfi. To pomoże nam uświadomić sobie, jak bardzo nasza tożsamość się rozpada. Chciałbym, żeby ta wystawa skłoniła ludzi do zadania sobie pytania, jak to z nami teraz tak naprawdę jest? – dodaje Alek Janicki.