PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Spotkanie

Skalpel, AI i psyche

Krzysztof Burnetko
Spotkanie Krzysztof Burnetko

Prof. Piotr Chłosta (kierownik Katedry i Kliniki Urologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i adiunkt Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu): Metodę leczenia dobieramy do jego podmiotu, czyli człowieka. Nie zaś człowieka do metody leczenia. I proponując różne opcje leczenia, wybieramy zawsze to, z czego człowiek odniesie najwięcej korzyści.

Krzysztof Burnetko: Czy jednak sztuczna inteligencja nie zastąpi kiedyś lekarzy – tak jak wypiera już w wielu redakcjach dziennikarzy? Czy mamy się obawiać tego, że leczyć nas, a nawet operować, będzie AI?

Prof. Piotr Chłosta: Wprowadzenie sztucznej inteligencji do praktyki medycznej jako rodzaju wsparcia lub działania na zasadzie algorytmu jest czymś nieuniknionym. Lecz perspektywa, gdy miałyby nas leczyć same maszyny, nawet oparte na sztucznej inteligencji, oznaczałaby koniec ludzkiej rasy, co znamy doskonale z filmu Terminator.

A co sztuczna inteligencja może z korzyścią dać medycynie, służbie zdrowia, leczeniu? I gdzie jest ta granica, kiedy musi wejść człowiek – czyli lekarz ze swoją wiedzą, ale też pewnie etyką i intuicją?

Sztuczna inteligencja nie podejmuje decyzji. Może pomóc w interpretacji wyników badań – chociażby wskazać, gdzie znajduje się największy problem, znaleziony wcześniej w badaniach obrazowych. Może też zasugerować – na zasadzie algorytmu – dalsze postępowanie, na przykład rozległości operacji, jeżeli miałaby ona decydować o wynikach onkologicznych, jak i czynnościowych. Ale decyzje, jak to zrobić, kiedy to zrobić i u kogo to zrobić, zawsze musi podejmować lekarz.

Czy już na obecnym etapie rozwoju sztucznej inteligencji do wyobrażenia staje się powszechne użycie AI chociażby do prowadzenia wstępnego wywiadu z chorym? Bo pojawią się głosy, że to by odciążyło służbę zdrowia: przyspieszyło procedury i nie musiałby się tym zajmować lekarz.

Nie nazywałbym tego nawet ułatwieniem pracy lekarza, a tylko skróceniem czasu na wypełnianie dokumentów. Jeżeli chory miałby na ekranie komputera wyświetlone pytania i jeszcze odczytywałby je bot, to przecież byłby w stanie powiedzieć, na co chorował i jak się czuje. Ale taki kontakt pacjenta z AI mógłby służyć jedynie dokumentacji choroby. W żadnej mierze nie eliminowałaby konieczności fizycznego zbadania chorego przez lekarza. Ani też konieczności rozmowy między nimi, czyli kontaktu człowieka z człowiekiem.

Nie może być tak, że komputer leczy człowieka. Człowieka musi leczyć człowiek. Tylko wtedy mamy do czynienia z wrażliwością, czyli z czymś, co nie jest do porównania ze sprzętem elektronicznym nawet najnowszych generacji – dotykiem ręki czy popatrzeniem w oczy. Dopiero wówczas następuje rzeczywiste zidentyfikowanie się z problemem człowieka.

Świat z perspektywy łóżka szpitalnego, gdy człowiek znajduje się w pozycji horyzontalnej, wygląda zupełnie inaczej niż świat widziany przez kogoś, kto na to łóżko patrzy z zewnątrz. Dzięki temu, że jestem lekarzem, na pytanie, czy wiem, jak on wygląda, odpowiadam: wiem. I dlatego także wiem, jak jest potrzebny kontakt pacjenta z lekarzem. I wiem, że tego nic nie zastąpi. Żaden komputer, żadna sztuczna inteligencja, żaden robot.

Marek Edelman, jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim 1943 roku, po wojnie został uznanym lekarzem. Swoim młodszym kolegom powtarzał, żeby nie patrzyli tylko na wyniki z komputera, ale by także zawsze dokładnie obejrzeli pacjenta – chociażby jego oczy i skórę. I to najlepiej w świetle dziennym, a nie sztucznym, bo to też może wpływać na analizę przypadku. Chorego trzeba przytrzymać za rękę czy pogładzić mu włosy.

Zgadza się.

Dodawał przy tym, że najlepiej też, by nad łóżkiem pacjenta pochylały się anioły a nie zwykłe pielęgniarki. Tak też dobierał zespół na swój oddział.

Pielęgniarki w mojej ekipie również są aniołami. Poza tym, że to zespół o najwyższym poziomie etyki zawodowej, są rzeczywiście aniołami wykonującymi naprawdę ciężką pracę, która nie zawsze jest widoczna. Bywają zmęczone, czasem mogą mieć poczucie, że są niedocenione, ale zawsze są na posterunku.

Jak Pan dobiera takich ludzi? Przecież….

A CAŁĄ ROZMOWĘ PRZECZYTASZ W DRUKOWANYM MAGAZYNIE „KRAKÓW I ŚWIAT”

Zdjęcia: dzięki uprzejmości Szpitala Uniwersyteckiego i Fundacji UROdzeniZdrowi oraz Festiwalu KultURO