PARTNER PROJEKTU:

thumbnail Spotkanie

Bartolomeo Koczenasz: Ekosystem sztuki

Anna Petelenz
Spotkanie Anna Petelenz

Wodna Masa Krytyczna już 14. czerwca!

Bartolomeo Koczenasz, artysta, współzałożyciel CSW Wiewiórka i członek kolektywu Skład Solny.

Anna Petelenz: Sztuka zajmuje miejsce. Dużo miejsca.

Bartolomeo Koczenasz: W sztuce trzeba jednocześnie uprawiać romantyzm i… szukać magazynu. To wymaga nakładów. A poza tym sztuka, jak wszystko, jest w fazie nadprodukcji. Cały kulturalny przemysł – koncerty, festiwale, wielkie wystawy – to wszystko kosztuje kupę pieniędzy, dekoracji, śmieci. To są ślady, odpady fizyczne, obecne obok każdego pozytywu jaki sztuka ze sobą przyniesie.

A u Was, w Składzie Solnym, jak dajecie sobie radę?

Fotografowie w Składzie Solnym, nawet ci którzy zajmują się analogową fotografią z XIX wieku, na pewno mają w miarę wygodnie, ale już np. kolekcja pływających ryb Cecylii Malik to zupełnie inna kubatura. Albo konserwatorzy – też mają duże potrzeby. Trochę wykorzystujemy zdziczały ogród za Składem.

Jaki jest dziś status Składu Solnego?

Od dwudziestu lat mówi się o organizacji Centrum Literatury w tym miejscu. Mimo to zaczęliśmy głośno walczyć. Trzeba o tym miejscu mówić, jak o Zakrzówku – co możemy stracić jako miasto i mieszkańcy. Czy naprawdę potrzebujemy kolejnej gigantycznej instytucji za miliony złotych? W Składzie Solnym wydarzyło się coś unikatowego. Różne sztuki sąsiadują ze sobą, wpływają na siebie – jest przecież i studio nagraniowe i galeria, pracownie rzeźbiarskie, szkoła perkusyjna. Jest bogata oferta kierowana także do mieszkańców. I finansujemy sami siebie! Tworzymy realną ofertę kulturalną miasta, bez obciążania budżetu a wciąż chcą nas zamknąć. Mówi się o konieczności „rewitalizacji” tego miejsca, ale to miejsce żyje!

Skład Solny jest trochę na granicy światów. Z jednej strony MOCAK, drogie mieszkania, z drugiej Plac Bohaterów Getta – turyści, i trochę jeszcze niewyremontowanych kamienic.

Ta część miasta w 90% bazuje na ofercie turystycznej. Oczywiście jest też Cricoteca, Fabryka Schindlera, ale trzeba sobie uświadomić, że na przestrzeni kilku kilometrów kwadratowych starego Podgórza są instytucje kultury, które pochłaniają pewnie 30-40milionów złotych rocznie. I w tym kontekście trzeba osadzić Skład – jest problem z zachowaniem samofinansującej się niezależnej instytucji. To przecież absurd.

A są jakieś dobre wzorce?

Stocznia Cesarska w Gdańsku. Teren jest zabytkowy, a obecny deweloper zostawił miejsce dla artystów. Ruska 46 we Wrocławiu – tam miasto stworzyło przestrzeń na konglomerat kultury. Artyści płacą symboliczną złotówkę za metr przestrzeni. We Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku czy Warszawie jest więcej „nieużytków”, np. starych browarów, gdzie pojawiają się artystyczne ekosystemy. Są długie umowy z miastem na wynajem.

Są w Krakowie jeszcze jakieś przestrzenie do zagospodarowania sztuką?

– Stara straż pożarna, Wesoła, na rogu Gazowej i Krakowskiej jest spory budynek idealny dla artystów i rzemieślników do koegzystencji różnych podmiotów. Ale zawsze – jeżeli miasto o to nie zadba – to każda knajpa czy inny biznes wygra z ofertą artystyczną. Siłownia wypchnie szklarza, malarza czy rzeźbiarza.

Dlaczego w Krakowie bywa tak trudno, choć przecież to miasto kultury?

Kraków ma problem ze zgodą na niezależność. Mamy potężne instytucje, dużo oddziałów muzeum, okopujemy się w instytucjach. Mamy też miejsca, które bywają na językach i w całej Polsce – Piana, Szaber, wcześniej Klub Fabryka. Ale bolączką jest zabudowywanie miasta, zabieranie przestrzeni, w których artyści i kultura mogą się rodzić i trwać. Przy Krakersie widać, ile jest miejsc, które się aktywizują – kolektywów, małych galerii, wydarzeń, punktów ze sztuką. Ale one potem milkną, nie dają rady działać na stałe w mieście. Roślina wypuszcza liście, ale nie owocuje.